Kiedy wczoraj wieczorem załatwiałem sprawy, zauważyłem, że wpadam w stare wzorce chęci kontrolowania wszystkiego. Chęci „załatwienia wszystkiego”. W chęć odhaczenia wszystkiego z listy, by móc wrócić do domu i się zrelaksować. Chęć wyprzedzenia innych o kilka miesięcy, by mieć więcej czasu dla siebie.

Zatrzymałem się więc, poszedłem do domu i odetchnąłem. Pozwoliłem niektórym rzeczom poczekać na inny dzień, kiedy nadejdzie dla nich boski czas.

Jest powszechne, błędne przekonanie w społeczeństwie… że jeśli się spieszymy, spieszymy się, spieszymy się, biegniemy, biegniemy, biegniemy, działamy, działamy działamy… Załatwimy wszystko i wtedy będziemy mogli się zrelaksować… Albo jeszcze gorzej… Nie można nam się zrelaksować, dopóki wszystko nie zostanie zrobione.

Ale co, jeśli to wszystko jest kłamstwem?

A co, jeśli zamiast tego mamy się najpierw zrelaksować, a z miejsca, w którym czujemy się dobrze i zrównoważeni, wszystko układa się na swoim miejscu i staje się coraz  łatwiejsze i lepsze do osiągnięcia?

Co jeśli zdamy sobie sprawę, że częścią dorosłego życia jest posiadanie własnej listy rzeczy do zrobienia… Więc zamiast próbować się jej pozbyć lub uciec od niej, zamiast tego ustawiamy intencję, aby zawrzeć z nią pokój, W sobie. Co by było, gdybyśmy zdecydowali, że jesteśmy teraz warci dobrego samopoczucia i relaksu? Dzikie i szalone jest to, że w rzeczywistości wtedy zrobiłbyś więcej i szybciej. Ale nawet nie o to chodzi. Chodzi o życie, które czuje się dobrze – które rozpala cię od wewnątrz.

I jest jeszcze jeden aspekt przytłaczających obowiązków w społeczeństwie, który dla niektórych wygląda jak zamrożenie lub „lenistwo”, co tak naprawdę oznacza, że jesteś tak przytłoczony wszystkim, o czym wiesz, że powinieneś zrobić, że nie możesz zrobić nic.

Istnieje rozwiązanie dla obu tych doświadczeń:

więcej P R Z E S T R Z E N I w sobie.

Przestrzeń, której nie da się stworzyć poprzez wpatrywanie się w ekran lub bieganie jak kurczak z odciętą głową, próbujący zrobić wszystko na czas, aby się zrelaksować…

Przestrzeń jest tworzona przez solidne, asertywne granice… Twoje. I poprzez cichy czas, aby po prostu być obecnym.

Wszystkie te myśli, które pojawiają się podczas ciszy, nie są złe, nie musisz ich odpychać. Zamiast tego zapisz je, a stworzysz listę tego, co musisz zrobić – w boskim czasie – a także listę ograniczających przekonań i blokad energetycznych, które jesteś gotowy uwolnić.

Nadszedł czas, aby się uspokoić i tworzyć wewnętrzny spokój. W zimie chodzi o stworzenie przytulnego sanktuarium. NIE o robienie, robienie robienie.

Pozwól sobie cieszyć się tą porą roku i zadaj sobie pytanie: co bym zrobił, gdybym miał cały czas na świecie, aby po prostu być?

Zaplanuj to w swoim dniu, każdego dnia. Stwórz solidne granice, aby chronić ten czas. Powiedz ludziom, których kochasz, że będziesz niedostępny w tym czasie, tak jakbyś szedł na wizytę u lekarza.

To jest praca, do której jesteś powołany w tym sezonie. Cokolwiek innego „myślisz”, że powinieneś zrobić, przychodzi po tym najważniejszym wewnętrznym wezwaniu do powrotu do domu.

I masz pełne zwolnienie od wszystkiego, co jest, aby uczynić swój wewnętrzny czas priorytetem.

I pamiętaj, że jesteś potężniejszy, niż kiedykolwiek sobie wyobrażałeś.