Babcia Kasia sądzona jak stadionowy chuligan UNIEWINNIONA. Sąd nie zostawił suchej nitki na policji.
Aktywistka Katarzyna Augustynek, znana jako Babcia Kasia, została zatrzymana 21 kwietnia podczas manifestacji przed budynkiem Sądu Najwyższego. W trybie przyspieszonym oskarżono ją o znieważenie i naruszenie nietykalności funkcjonariuszy policji. Sąd działania policji ostro skrytykował, mówiąc że ich metody były nieproporcjonalne i nieadekwatne, że naruszali godność protestującej i że nie mieli prawa legitymować uczestników protestu, jeśli ci nie naruszali porządku prawnego.
Obywatele mają prawo protestować – ogłosił sąd. To wyrok dotyczący konkretnej sprawy, ale jego uzasadnienie ma charakter wielowymiarowy. – Rzeczą władzy publicznej jest to, żeby tolerować i gwarantować obywatelom prawo do pokojowego demonstrowania – stwierdziła w uzasadnieniu wyroku sędzia Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście Justyna Koska-Janusz.
Sąd bardzo krytycznie ocenił działania policji na proteście przed Sądem Najwyższym tydzień temu, po którym oskarżona o obrazę i naruszenie nietykalności policjantów została Katarzyna Augustynek – częsta uczestniczka warszawskich protestów, znana jako babcia Kasia. Była sądzona w trybie przyspieszonym.
– Ciągną osobę po ulicy w taki sposób, że narusza to godność człowieka, nie można w taki sposób postępować, że osoba, która pokojowo protestuje, zostaje wręcz odzierana z odzieży, to działanie nie znajduje żadnego usprawiedliwienia – oceniła sędzia.
Sąd stwierdził, że policja nie dość, że potraktowała oskarżoną w sposób niegodny i nieadekwatny do sytuacji, to jeszcze w ogóle nie powinna jej legitymować. – Skoro obywatel ma prawo protestować i nie narusza porządku prawnego, rolą policji nie jest legitymowanie obywatela, który realizuje w taki sposób swoje prawa. Oskarżona nie miała obowiązku ujawniania swojej tożsamości, bo nie była ani przestępcą ani sprawcą wykroczenia – zwróciła uwagę sędzia.
Policjanci tłumaczyli, że starsza kobieta została zatrzymana, bo ich kopała, szarpała i szczypała. – Każdy funkcjonariusz publiczny objęty jest ochroną prawną. Nie wolno na funkcjonariusza publicznego pluć, wyzywać, szarpać, poniżać czy w jakikolwiek sposób znieważać – podkreśla rzecznik Komendanta Głównego Policji insp. Mariusz Ciarka.
Ale zeznań policjantów nie potwierdziło nagranie z tamtego wydarzenia. Sąd wyraźnie zaznaczył, że materiał, który miał udowodnić agresję oskarżonej, pokazał sytuację wprost przeciwną. – I to jest niedobrze, bo jeżeli tak jest rzeczywiście, a nie mamy powodu wątpić, to może się okazać, że funkcjonariusze mówili nieprawdę – zwraca uwagę dr Piotr Kładoczny.
Najostrzejsze słowa, jakie słychać na nagraniu padają już w trakcie zatrzymania i w sytuacji, kiedy policjanci próbowali ciągnąć do radiowozu powaloną na ziemi kobietę. Sąd potępił słowa aktywistki, ale uznał za zrozumiałe, bo policja łamała prawa zatrzymywanej kobiety.
– Nie będzie zwolnienia funkcjonariusza policji z odpowiedzialności w sytuacji, gdy sam te przepisy będzie przekraczał. Nie będzie możliwości zrzucenia odpowiedzialności na przełożonych – podkreśliła sędzia.
Sąd krytycznie ocenił też zastosowanie wobec oskarżonej sądu 24-godzinnego, stosowanego wobec chuliganów. Kosztami procesu obciążył Skarb Państwa. Wyrok jest nieprawomocny.
Źródło: oko.press