POTWÓR – Istota ludzka z urodzenia, ale w części przypominająca niższe zwierzę. Potwór nie ma dziedzicznej krwi i nie może być dziedzicem żadnej ziemi. — Ballentine’s Law Dictionary (1930)
Ballentine’s Law Dictionary – słownik używany praktycznie w krajach angielsko-języcznych – choć wcale nie jest to takie oczywiste, że tylko w tych krajach – definiuje słowo HUMAN BEING, czyli ISTOTA LUDZKA, które w potocznym rozumieniu rzekomo ma oznaczać 'człowieka’, jako MONSTER, czyli w rzeczywistości POTWÓR…
Jeśli walczmy o tzw. 'prawa człowieka’ w odniesieniu do Declaration of Human Rights, a po polsku Deklaracji Praw Człowieka ONZ, ustanawiamy swoją świadomość na poziomie potworów lub zwierząt hodowlanych należących do innych ludzi na prawach własności, co zresztą staje się coraz bardziej oczywiste poprzez obserwację zachowania i działania ruchów walczących o 'human rights’, czyli o prawa niższej kategorii człowieka, a dosłownie w języku legislacyjnym o 'prawa potworów’. Jeśli uważamy się za ludzi, to nie walczymy o prawa potworów ojakbyśmy walczyli o swoje ludzkie chyba, że w trosce o zachowanie jakiegoś unikalnego i wymierającego gatunku, albo o powstrzymanie cierpienia zwierząt… Można sie zgodzić, że potwory też mogą i mają swoje prawa naturalne, które realizują w swojej przestrzeni życiowej, ale ich prawa nie są ludzkimi prawami i nikt kto uważa się za wolnego człowieka nie powinien dochodzić swoich praw pod egidą praw przynależnych potworom, o ile nie zawierają one nadrzędnych praw uniwersalnych.
W krajach anglosaskich, gdzie obowiązuje 'common law’ (prawo zwyczajowe o zabarwieniu komercyjnym) autentyczne i świadome ruchy wolnościowo-suwerennościowe nie mówią o 'human rights’ czyli o 'prawach potworów’, ale o prawach boskich i prawach ziemi dla meżczyzn i kobiet. W związku z tym nasuwa się więc taki wniosek, że cała batalia propagandowa gender, LGBT itd, itp, nie jest wcale walką ludzi o prawa dla ludzi, ale często wątpliwych ludzi o prawa potworów. Po pierwsze dlatego, że ruchy gender odwołują się do Deklaracji Praw Człowieka ONZ, która nie mówi wcale o prawach dla wolnych ludzi – mając na względzie powszechnie używany w środowiskach zawodowych język prawniczy – ale o prawach dla potworów (humans). Jak to zwykle bywa diabeł lub tym razem potwór(!) tkwi w szczegółach. Koncept równości płci, który sam w sobie jest absurdalny i nienaturalny jako, że istnienie płci z góry relatywizuje komplementarną odmienność w samej swojej definicji i naturze, jest wycelowany w identyfikację pojęć mężczyzny i kobiety, w naturalne, boskie prawa mężczyzn i kobiet, czyli rzeczywistych żywych ludzi, z zamiarem rozmycia tych pojęć, a nie pojęć samych potworów.
Więc nawet ci ludzie, którzy próbują zachować neutralność i dystans w odniesieniu do działań aktywistów LGTB powini być świadomi intencji ich propagandy mającej na celu zniszczenie praw żywych, naturalnych, wolnych mężczyzn i kobiet oraz ich niezbywalnej natury boskości. Tak ukazuje się nam drugie dno spektaklu odgrywanego przed naszymi oczami, pozornie nieistotnego i marginalnego. Wiedza prowadzi do prawdy, a prawda do wyzwolenia z iluzji i ignorancji.
Funkcja trackback/Funkcja pingback