W jaki sposób można by opisać uczucie, aby oddać jego pełnię w całym spektrum, a zarazem by było zrozumiane przez odbiorcę?

Czy słyszałeś o tragedii Czarnobyla? Czy wiesz jakie skażenie terenu nastąpiło zaraz po tym wydarzeniu? Jak to wpłynęło na nasze życie, a w szczególności na jakość pożywienia, które jest tak nam potrzebne do życia?

Spanikowani niemieccy naukowcy (prawdziwi w tamym czasie, z lat 90-tych ostatniego stulecia) przebadali areały rolne i plony, by znaleźć skażenie radioaktywne na całym terenie Europy. Przepraszam, prawie całym… Znaleziono wyjątek, a były to uprawy biodynamiczne. Tam, nie odnotowano żadnego, negatywnego wpływu. Hmm… Ziemia i plony były solidne i stabilne. Jak zawsze w takich okolicznościach.

Kukurydza jest wiatropylna. Jeżeli Twoja uprawa jest w sąsiedztwie kukurydzy GMO uprawianej na sąsiednim polu, to plony jakie uzyskasz, mogą być wzięte pod lupę przez agentów korporacji jako, że nosić będą zapis genetyczny ich patentu, a co za tym idzie prawa autorskie, itd. Jest jednak wyjątek. Gdyby twoja uprawa była biodynamiczna, niewytłumaczalnym sposobem taka sytuacja nie miała by szans zaistnienia.

Historia biodynamiki w Europie zaczęła się od Rudolfa Steinera, a ściślej mówiąc na terenie Polski w obecnych Kobierzycach, w okolicach Wrocławia, gdzie powstała pierwsza farma biodynamiczna pod jego prowadzeniem. Kontynuacją działalności biodynamicznej zajęła się niemiecka federacja Demeter, która przed wybuchem II wojny światowej przeniosła swoją działalność do Nowej Zelandii.

W latach 50-tych, nowozelandczyk P. Proctor ukończył kursy jakie prowadziła Demeter i zaczął wprowadzać idee biodynamiki w praktykę.

Jest „coś” w tej biodynamice i to coś może uratować świat w punkcie jakim się dziś znaleźliśmy.

Na południowej półkuli, był sobie człowiek – taki prawdziwy z krwi i kości – Peter Proctor, który poświęcił całe swoje życie na zaznajomieniu się tym zagadnieniem i to w praktyce. Nie miał zbyt wielu szans z korporacjami na terenie Nowej Zelandii, ale po tragedii tzn. Zielonej Rewolucji w Indiach, przyciśnięci tam do ziemi farmerzy stali się otwarci na alternatywę. I tam właśnie pojawia się ów człowiek, który z całego serca dał potrzebującym nadzieję na lepsze jutro. Po kilku latach jego działąlności tubylcy nadali mu przydomek białego Gandhiego. Wraz z nim powróciła wiedza o prawie naturalnym, o zdrowym funkcjonowaniu ludzi w kooperatywach, o najtroskliwszej formie dbałości o ziemię, naszą matkę, która nas nie tylko nosi, ale i żywi.

Poniższy film jest reportażem z Indii, zachęcającym do refleksji nad współistnieniem i współdziałaniem tych prawdziwych ludzi w nadchodzących nowych czasach.

Dla rodzimych odbiorców – Ariów ze słowiańskimi sercami, film uzyskał polskie napisy. Serdecznie zapraszam do oglądania i wysłuchania jeżeli jesteś już mentalnie i duchowo gotowy, a nie będzie to czas stracony.